CAMPO Modern grill





CAMPO to nowo otwarte, ciekawe miejsce na gastronomicznej mapie Wrocławia. Przyciągająca jest zarówno nazwa, jak i wystrój restauracji, który jest ściśle związany z Argentyną.

Wchodząc do restauracji doznaliśmy pozytywnego zaskoczenia - kelnerzy oraz pracownicy kuchni siedzący przy jednym długim stole, spożywający wspólny posiłek - tego naszym zdaniem właśnie w Polskich restauracjach brakowało! Obsługa mile nas przywitała i prosiła o chwilę cierpliwości. Wyglądało jednak na to, że wszyscy goście znajdujący się już przy stolikach goście zostali obsłużeni, a dania, które zamówili wydane. W związku z tym, nie stanowiło to dla nas żadnego problemu - wręcz przeciwnie - uważamy, że taki wspólny posiłek pracowników restauracji, oznacza tylko jedno - fajne podejście pracodawcy, otwartość i prawdopodobnie jakość (na temat której później się trochę dowiecie).

Wnętrze restauracji jest bardzo ciekawe i nowoczesne. Długi drewniany kredens z otwartą przestrzenią, dzięki której goście mają okazję obserwować co się dzieje w kuchni, ściany wykładane czarnymi otoczakami oraz skórzane detale tworzą razem bardzo ciekawy efekt. Karta jest natomiast, krótka, idealnie pasująca do opisanego wyżej stylu.

Na przystawkę wybraliśmy Portobello i boczniaki z jajkiem poche i grzanką oraz Krem z topinamburu z odrobią oliwy truflowej. Dania bardzo proste i jak się okazało również smaczne. Portobello i boczniaki z rozpływającym się żółtkiem komponowały się idealnie. Krem z topinamburu okazał się bardzo delikatny, aksamitny i smaczny. Jako "czekadełko" przed podaniem dań, dostaliśmy również wypiekany na miejscu Chleb z kminkiem z dodatkiem prawdziwego masła.

Daniem głównym była natomiast Pierś z kaczki z puree dyniowym, pietruszką i brokułem oraz Stek z sosem pieprzowym i domowymi frytkami. Osobiście - nigdy nie jadłam lepszej kaczki. Za stekami nie przepadam, szczególnie tymi "blue", aczkolwiek M. był zachwycony zarówno smakiem, jak i jakością mięsa.

Najbardziej nie mogłam doczekać się deseru, którym miał być Creme Brulee. Pod twardą skorupką skarmelizowanego cukru znajdował się przepyszny krem z mnóstwem ziarenek wanilii. Obłędny!

Kelnerzy z uśmiechem starali się przekazać jak najwięcej informacji o daniach, powstaniu i wizji nowej restauracji. Na szczęście nie byli zbyt oficjalni, co szczególnie mi się podobało.
Przed wyjściem porozmawialiśmy jeszcze z Menadżerem, który z chęcią opowiadał nam o samym koncepcie restauracji, częstując nas dodatkowo niesamowitą Nalewką Pigwową .

Dla mnie CAMPO to restauracja, to której wyjątkowo mam ochotę wrócić. Jakość idąca w parze ze smakiem, przyjemna atmosfera i klimat, to właśnie to czym się wyróżnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz